W ostatnich dniach miałem tą przyjemność, że zostałem zaproszony przez białostocki oddział „Fundacji Szansa dla Niewidomych” na ognisko integracyjne, które było przez nich organizowane. Zapraszam do lektury wpisu, w którym opowiem o tym wydarzeniu!
Spotkania
Gdy po raz pierwszy usłyszałem tę propozycję pomyślałem: „Nie dziękuję”. Wszystko przez mojego wewnętrznego introwertyka, który uruchamia się w momencie, otrzymania propozycji spotkania z większą ilością osób. Zawsze mnie takie spendy stresują i obawiam się oto, że mogę sobie najnormalniej w świecie nie poradzić. Jednak wtedy pojawia się moja szanowna, wyjątkowa mama, która raczy mnie już chyba standardową formułką:
– Jeśli nie chce ci się iść, to znaczy, że będzie super. Idź i baw się dobrze!
Tak też zrobiłem i zapewne was nie zaskoczę, że było tak jak mama mówiła, a moje obawy były niesłuszne!
Gdy dotarłem w wyznaczone miejsce, czekała już tam na mnie tyflospecjalistka z fundacji, która pomogła mi dotrzeć do grupy bawiących się. Chwyciła mnie pod ramię i poprowadziła do ludzi, którzy na mój widok krzyknęli:
– Cześć Hubert!
Niezmiernie mnie takie przywitanie ucieszyło i po chwili siedziałem, rozmawiałem i spędzałem miło czas zarówno z osobami niewidomymi jak i ludźmi, którzy pomagają w fundacji.
Czas minął nam bardzo szybko. Piekliśmy kiełbaski, jedliśmy upieczone przez podopiecznych ciasto i dobrze się bawiliśmy. Podopieczni grali na akordeonie, gitarze oraz harfie. To było niezmiernie miłe spotkanie. Jak mówi klasyk: „W dobrym towarzystwie czas szybko mija”. Zanim się obejrzałem, siedziałem w taksówce, która odwoziła mnie do domu. Mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja, aby zintegrować się z ludźmi, których łączy niepełnosprawność.
Pozdrawiam,
H.