Jako że wakacyjny czas nieubłagalnie dobiega końca uznałem, że warto napisać o moim ostatnim, wyjątkowym wyjeździe ze znajomymi. Zapytacie dlaczego wyjątkowym? Dlatego, że nie widziałem tych ludzi od czasów gimnazjum, a czułem się jakbyśmy ostatni raz widzieli się wczoraj. Zapraszam serdecznie na wpis!
Skąd się znamy?
Tak, jak wspomniałem na wstępie. Z większością – Olą, Piotrem i Weroniką znam się od czasów gimnazjum. Jednak są tutaj dwa wyjątki. Anię poznałem będąc w pierwszej klasie podstawówki. Wychodzi na to, że znamy się 16 lat. Nie będę krył, przeraża mnie to, jak ten czas szybko pędzi. Adama poznałem jakieś pół roku temu, gdy zostałem zaproszony na spróbowanie sił w grach planszowych u naszego wspólnego znajomego.
Letnie przekraczanie barier
Ten wyjazd stał się wyjątkowy nie tylko dlatego, że byli ze mną przyjaciele z dawnych lat. Był on wyjątkowy, ponieważ podczas niego spróbowałem kilku rzeczy, które nie były wcześniej (w mojej opinii) osiągalne.
Pierwszą rzeczą był sport. Mam tu na myśli kajaki. Nigdy nie sądziłem, że wsiądę do kajaka i będę próbował zmagań w wiosłowaniu. Również pływanie łódką było nowością, a właściwie wiosłowanie i próba kierowania łodzią. Gdy wyszedłem z nich czułem takie szczęście, jakbym otrzymał wymarzony prezent!
Kolejną rzeczą były gry planszowe. Zawsze miałem wrażenie, że to sfera, która jest nieosiągalna dla nas – osób niewidomych. Oczywiście mając tu na myśli pewne wyjątki. Jednak mimo wszystko bardzo okrojona jest gama gier planszowych dla osób niewidzących. Tu jednak pojawiają się znajomi, którzy z uśmiechem pomagają w odczytaniu kart i nie mają nic przeciwko temu, aby ktoś z nich grał razem ze mną.
Jestem osobą, która trzyma się wcześniej ustalonego typu jedzenia. Rzadko próbuję nowych potraw, produktów, czy napojów. Nie jestem fanem próbowania, ale podczas tego wyjazdu przekroczyłem swoją „strefę komfortu” i spróbowałem nowych potraw. Jedną z nich był humus i grecki ser halloumi, które polecam serdecznie.
Poza tymi kwestiami wyjazd był niesamowicie przyjemny i pełen dobrej energii. Pływanie, śpiewanie i granie. To czas, który na długo pozostanie w mojej pamięci.
Podsumowanie
Przekraczanie barier nigdy nie jest rzeczą prostą. To trudny „orzech do zgryzienia” i często łączy się on z porażkami i strachem. Jednak z perspektywy czasu uważam, że lęk jest kwestią normalną, a tylko głupiec nie boi się nieznanego. Życzę Wam, aby Wasze przekraczanie barier było, jak najprzyjemniejsze.
Pozdrawiam,
H.
